Być może największym miastem jakie kiedykolwiek istaniało w Śródziemiu była starożytna twierdza Sindarów, Menegroth. W _Silmarillionie_ mówi się że Thingol i jego lud mieszkał z początku w lasach Neldoreth i Regionu. Dopiero w trzecim wieku uwięzienia Melkora w Valinorze Meliana ostrzegła Thingola że Śródziemie niedługo znów zacznie być nękane złem Melkora. Thingol powitał do tego czasu w swoich ziemiach krasnoludy z Nogrodu i Belegostu, i podjął z nimi pewien handel. Tak więc zwrócił się do krasnoludów z Belegostu i poprosił ich o pomoc w zbudowaniu wielkiej twierdzy.
_Silmarillion_ mówi:
"Oddali się jej [pracy - przyp. tłum.] chętnie, będąc nieznużonymi przez owe dni i pełnymi zapału do nowych dzieł (...)Nie wspomina się o żadnym innym takim mieście za Morzem w Amanie. Tirion na Tunie piął się wysoko, a Alqualonde znajdowała się w naturalnej przystani - ale nawet Avallone, zbudowana wiele wieków później, była niczym w porównaniu z Menegrothem. Było to miasto wyjątkowe w kulturze i historii Śródziemia, inspiracja dla późniejszego miasta Nargothrondu i pałaców Thranduila w północnej Mrocznej Puszczy, ale żadne z tych miejsc zamieszkania nie zbliżało się do majestatu i piękna Menegrothu. W _Silmarillionie_ brakuje słów na odpowiednie opisanie wizji tego miasta jaką musiał wyobrażać sobie Tolkien. Pisze on tylko:
Dlatego Naugrimowie długo i chętnie pracowali dla Thingola, wykuwając dla niego pałace na modłę własnego ludu, wyryte głeboko w ziemi. Tam gdzie spływała Esgalduina, rozdzielając Neldoreth od Regionu, tam wyrastało w środku lasu kamieniste wzgórze, a rzeka toczyła się u jego stóp. Tam wykuli bramy sali Thingola, i zbudowali nad rzeką most z kamienia, jedyny sposób na dostanie się do bram. Za bramami szerokie korytarze biegły w dół do wielkich sal i komnat w głębi, wyźłobionych w żywej skale, tak wielkich i licznych że nazwano ten gród Menegrothem, Tysiącem Jaskiń."
"(...) Elfy i krasnoludy, każda rasa własną sztuką, wykończyła tam wizje Meliany, obrazy cudu i piękności Valinoru za Morzem. Kolumny Menegrothu wyciosano na podobieństwo jesionów Oromego, korzeń, pień i liść, i płonęły na nich latarnie ze złota. Słowiki śpiewały tam jak w ogrodach Lorien; i były tam fontanny ze srebra, i baseny z marmuru, i posadzki z wielokolorowych kamieni. Rzeźbione posągi zwierząt i ptaków pędziły po ścianach, albo wspinały się na słupy, albo wyglądały zza gałęzi spowitych w kwiecie. A wraz z upływem lat Meliana i jej służące wypełniły sale utkanymi goblinami na których wyczytać można było czyny Valarów, i wiele rzeczy które zdarzyły się na Ardzie od jej początku, i cienie rzeczy które miały dopiero nadejść. Było to najwspanialsze mieszkanie jakiegokolwiek króla na wschód od Morza."Lecz Menegrothu nigdy w całości nie ukończono. Z czasem Thingol zbudował zbrojownie dla swych wojowników, a po tym jak Morgoth zniszczył królestwa Noldorów Thingol wyznaczył osobne komnaty dla krasnoludów z Nogrodu i Belegostu, kiedy ich liczne kompanie odwiedzały miasto. Menegroth nie znajdował się w całości pod ziemią. Okolice wzgórza były zapewne gęsto zamieszkane przez Elfy. Stało tam wielkie drzewo Hirilorn, w ogrodzie po północnej stronie rzeki. Thingol kazał zbudować dla Luthien domek w gałęziach drzewa, a i on sam wraz z Melianą również siadywali pod zwieszającymi się konarami. To w tym ogrodzie szukał ich Turin, kiedy zdecydował się opuścić Menegroth. Kiedy Turina napadł Saeros, ten był na północnej drodze, szukając drogi z powrotem na pogranicze. Nikt nie słyszał jak walczyli, ale Turin ścigał Saerosa w stronę rzeki, i wtedy wiele Elfów ich usłyszało (i przybiegło zobaczyć co się dzieje).
Największa sala Menegrothu musiała być dworem Thingola, którego tylko przebłyski widzimy w opowieściach. Beleg przyprowadził do Menegrothu elficką służącą Nellas, aby poświadczyła po stronie Turina w sprawie śmierci Saerosa, i "przestraszyła się i wielkiej sali z kolumnami i dachem z kamienia, i kompani wielu twarzy które na nią patrzyły." Pokolenie wcześniej Luthien przywiodła Berena do tej samej wielkiej sali, i tam stanął on naprzeciw Thingola i Meliany na ich tronach. Przy obu okazjach salę zapełniało wielu potężnych panów i wojów Doriathu. Król Sindarów w całej swojej mocy musiał się zdawać silniejszymi od królów noldorskich.
Ale w końcu nadszedł czas gdy Menegroth został zniszczony. Miasto osłabił spór między Thingolem i krasnoludami z Nogrodu, którzy zabili go w komnatach które dla nich przeznaczył. Krasnoludy wybiły sobie drogę z miasta, ale tych dwóch z nich powróciło do Nogrodu. Wtedy armia krasnoludów pomaszerowała na Doriath, zdobywszy i splądrowawszy Menegroth. Ograbiono go ze skarbów i wytracono wiele z jego ludu. Dior, wnuk Thingola, próbował przywrócić Menegroth do czegoś w rodzaju jego dawnej chwały, ale Sindarowie pod rządami Diora byli o wiele mniej liczni (i słabsi) niż za czasów Thingola i Meliany. Meliana udała się do Valinoru w ślad za śmiercią Thingola, i jej moc nie chroniła już i wzbogacała królestwa. Wielu z największych możnych i wodzów zginęło, w tym Beleg Cuthalion i Mablung. Możliwym więc było dla synów Feanora zgromadzenie armii Noldór i zdobycie miasta w połowie zimy, ostatniej zimy w długiej historii Doriathu. Sindarowie którzy przeżyli bitwę uciekli na południe, opuszczając swoje ziemie i zabierając ze sobą niewiele wspomnień po największym z miast. Nie było już miasta takiego jak Menegroth w Śródziemiu; i zapewne także w Amanie.
Poza Menegrothem najsławniejszym miastem Beleriandu był Gondolin, którego sława powstała dopiero po jego zniszczeniu. Bo gdy Turgon żył, czynił wszystko co w jego mocy by utrzymać sekret położenia swojego ukochanego miasta. Dopiero gdy Gondolin zniszczono, Eldarowie mogli zacząć dzielić się jego tajemnicami, a wspomnienia Gondolinu, tak jak w przypadku Menegrothu, nie mogły im zadośćuczynić. Kilka wzmianek o Gondolinie przechowało się w innych opowieściach, jak wtedy gdy Thorondor unosił Luthien i Berena na południe od Angbandu, i Luthien "zobaczyła nisko w dole, jakby białe światło z zielonego klejnotu, blask pięknego Gondolinu, gdzie mieszkał Turgon." Hurin i Huor widzieli to miasto, ale nie zdradzili swojej wiedzy o nim.
Tolkienowska wizja Gondolinu zmieniała się przez lata, ale w pewnej części przetrwała jak pulsujący sen. Nigdy nie porzucił on pomysłu że Gondolin zbudowano na wielkim wzgórzu w okrągłej dolinie Tumladen; że było tam wiele wysokich wież, wielkich fontann, domów zbudowanych ciasno jeden przy drugim, i pól pełnych plonów w całej dolinie, zdolnych wykarmić ludność miasta. Eldarowie (Noldorowie i Sindarowie) z Gondolinu w najstarszej opowieści o Gondolinie mieli za wodzów jedenastu wielkich panów, chociaż w _Silmarillionie_ nazwano tylko dwóch, Ektheliona i Glorfindela. W _O Tuorze i Jego Przybyciu do Gondolinu_ spotykamy Elemmakila, przyjaciela żeglarza Voronwego. Jednym z panów Gondolinu miał być Egalmoth, i jego imię pojawiało się w opowieści o Tuorze prawie do końca (Christopher Tolkien wykreślił je z powodów technicznych).
Wejście do Gondolinu rozpościerało się nad wyschłym korytem rzeki która kiedyś płynęła pod górami. Eldarowie zbudowali tam siedem bram: Bramę Drewnianą, Bramę Kamienną, Bramę Brązową, Bramę Żelazną, Bramę Srebrną, Bramę Złotą i Bramę Stalową. Pierwsze sześć bram zbudowano podczas budowania samego Gondolinu, ale Maeglin, siostrzeniec Turgona, zbudował Bramę Stalową po Nirnaeth Arnoediad. Lud Turgona znał się na wielu sztukach, i przystroił bramy i miasto wyobrażeniami Dwóch Drzew Valinoru, Telperionu i Laurelinu, i wielu kwiatów i stworzeń (w tym rzeźbioną figurą Thorondora na czwartej bramie). Gondolin musiał być błyszczącym i mieniącym sie klejnotem, oprawionym w złoto, srebro, perły, marmur i nawet miedź, która "dzięki jakieś sztuce kowalstwa (...) jaśniała i błyszczała się jak ogień w promieniach czerwonych lamp, którymi jak pochodniami wysadzono ściany". Chociaż bez pozwolenia króla nie wolno jej było opuszczać miasta, ludność Gondolinu przemierzała wzgórza i doliny wokół miasta w trakcie swojej pracy. Maeglin zwłaszcza założył wiele kopalni i przemierzał góry (zostawszy w końcu złapanym przez sługi Morgotha).
Chociaż równinę Tumladen opisuje się jako płaską, sam Gondolin, jak się zdaje miał "wzniesienia (...) mallornów, brzóz i wiecznie zielonych drzew". Wokół miasta rozciągał się wysoki mur, i Eldarowie gromadzili się na nim by czcić wielkie święta. To właśnie w czasie jednego z festiwali, Bram Lata, siły Morgotha natarły na miasto. Część wież Gondolinu została zniszczona w walce, i wiele z potężnych domów i drzew spustoszył ogień. Większość mieszkańców padła w rzezi podczas ucieczki lub prób obrony. Ale i wiele złapano i zabrano w niewolę, podczas gdy prawie tysiąc uciekł tajemną ścieżką Idril, prowadzącą w góry.
Gondolin musiał być niemniej jednym z najsilniejszych królestw Noldorów. Morgoth posłał przeciw Turgonowi wiele smoków i Balrogów, a mimo łatwości z jaką ich zaskoczył, więcej uciekło z ludu Turgona niż z ludów Fingolfina, Fingona, czy nawet Maedhrosa.
Nigdy nie dane nam było zobaczyć Khazad-dumu w dniach jego świetmości. W czasach gdy Tolkien przyprowadza czytelnika do wielkich pałaców starożytnych krasnoludów, sale są puste, wyłączając orków. Głeboki głos Gimliego musiał rozbrzmiewać echem przez puste tunele i komnaty gdy śpiewał swoim towarzyszom starą pieśń krasnoludów:
"The world was young, the mountains green,Jak dawno temu się to wydarzyło? Ile lat miał Durin kiedy znalazł żonę (jak widać musiał, skoro chodził sam? Jak długo trwało zanim znalazł Jezioro Zwierciadlane i wejście do potężnych jaskiń które uczynił swoim domem?
No stain yet on the Moon was seen,
No words were laid on stream or stone,
When Durin woke and walked alone.
He named the nameless hills and dells;
He drank from yet untasted wells;
He stooped and looked in Mirrormere,
And saw a crown of stars appear,
As gems upon a silver thread,
Above the shadow of his head."
Możemy wysnuć kilka wniosków o najstarszej historii krasnoludów z tego co mówi się o ich kontaktach z Elfami. Dla przykładu, wiemy że krasnoludy dotarły do Beleriandu w ciągu drugiego wieku uwięzienia Melkora w Valinorze. Zgodnie z _The War Of The Jewels_, był to Rok Drzew 1250, 200 lat po obudzeniu się elfów (okres trwający około 1900 lat słonecznych).
Krasnoludzkie miasta Nogrod i Belegost, dwa miasta w Ered Luin, nie zostały założone przez krasnoludy z Linii Durina, ale były domami innych krasnoludów. Mogły być one dawnym siedzibami takimi jak Khazad-dum, albo koloniami założonymi przez osadników z jeszcze starszych miast daleko na wschodzie, może w Orocarni w pobliżu Kuivienen, albo w dalekich górach północy Śródziemia.
Istniał jednakże handel pomiędzy Khazad-dumem i krasnoludami z zachodu. Opowieści o Khazad-dumie docierały do Beleriandu, chociaż w _Silmarillionie_ wspomina się go tylko mimochodem jako największe z miast krasnoludów. Stara droga krasnoludów która biegła przez Wielką Zieloną (później Mroczną) Puszczę i przez Eriador możliwie była osią handlu między Khazad-dumem i innymi krasnoludzkimi miastami.
A mimo to Khazad-dum was daleko na południe od Wysokiej Przełęczy, gdzie stara droga przekraczała góry. Wydaje się to nieco dziwne. Można tylko wyobrażać sobie że krasnoludy zbudowały drogę na północ wzdłuż podnóża Gór Miglistych by podróżować do przełęczy. A może podróżowały wzdłuż Srebrnej Żyły w dół do Anduiny i przekraczały rzekę na tratwach lub łodziach. Zastanawiając się nad tym nie można nie zapytać czy lud Durina żył w przyjaźni z Elfami Nandorami którzy mieszkali w Dolinach Anduiny.
Wiemy coś o życiu jakie krasnoludy prowadziły w Pierwszej Erze. Były oczywiście górnikami i budowniczymi w kamienia wybornej i prawie niezrównanej sztuki. Przetapiały metale takie jak złoto, srebro, żelazo, i prawdopodobnie miedź i cyna. Obrabiały kryształy, minerały róznych rodzajów, a nawet nauczyły się wyrabiać instrumenty takie jak trąbki i harfy.
Samo miasto prowadziło handel głównie ze wschodem. Bramy na zachód nie było aż do około roku 750 Drugiej Ery. Krasnoludzcy kupcy musieli też zapuszczać się na daleką północ. Droga przecinająca las prowadziła do celu którego Tolkien nigdy nie ujawnił. Mogły żyć tam krasnoludy w górach, a możliwe że mieszkały sobie na wschód od Kelduiny w Orocarni.
Jak liczny mógł być lud Durina w Pierwszej Erze? Możemy tylko zgadywać. Ale czas od obudzenia się Elfów w Kuivienen do końca Pierwszej Ery Słońca równoważny był około 4900 latom słonecznym. Mimo to nie wspomina się żeby Elfy napotkały krasnoludy w ciągu Wielkiej Podróży. Wydaje się więc prawdopodobne że krasnoludy obudziły się dopiero w jakiś czas po tym jak Elfy przeszły przez ich ziemie. Teleri wkroczyli do Beleriandu w Roku Drzew 1128, około 747 lat słonecznych po zbudzeniu się Elfów.
Durin był pierwszym z krasnoludów który się obudził, a zdarzyło się to w czas jakiś po wkroczeniu Telerich do Beleriandu, tak więc około Roku Drzew 1145 lub 1150 ożenił się (z córką lub wnuczką jednego z pozostałych sześciu Ojców Krasnoludów). Równałoby się to 150-210 latom słonecznym po przebudzeniu się Durina. Jeśli przyjmiemy że pozostałe pierwotne krasnoludy obudziły się około, powiedzmy, 1135, upłynęłoby 115 Lat Drzew, albo około 1100 lat słonecznych, od zbudzenia się do założenia Nogrodu i Belegostu.
Cóż więc nam to daje? Miejsce na ustalenie maksymalnej możliwej populacji Khazad-dumu w końcu Pierwszej Ery Słońca (jakieś 3900 lat słonecznych po możliwym obudzeniu się Durina). Pozwoliłoby to na zwiększanie liczby krasnoludów z Linii Durina przez 30-32 pokolenia. W początkach Drugiej Ery mogło być powyżej 80000 krasnoludów mieszkających w Khazad-dumie i więcej niż 100000 w większości pozostałych miast krasnoludzkich (bez Nogrodu i Belegostu).
W początkach Drugiej Ery do ludu Durina dołączyła większość, jeśli nie wszystkie, krasnoludy z Belegostu i Nogrodu. Populacja Khazad-dumu mogła skoczyć do 500000 i więcej w końcu Drugiej Ery (ale ten szacunek pomija pewne zmiany w przyroście naturalnym krasnoludów, sygnalizujące początek upadku krasnoludzkiej rasy).
Odkładając na bok szacunki ludnościowe, wiemy że Khazad-dum wzrastał powoli w ciągu długich wieków. Krasnoludy dodawały salę za salą i stopniowo rozszerzały swoje kopalnie na południe, zwłaszcza po odkryciu mithrilu gdzieś w siódmym czy ósmym wieku Drugiej Ery. W tym czasie zbudowano Zachodnią Bramę, po tym jak Noldorowie z Eregionu bardzo się zaprzyjaźnili z krasnoludami z Khazad-dumu (którymi niewątpliwie kierowały opowieści o przyjaźni między Noldorami a krasnoludami z Nogrodu i Belegostu).
Tolkien napisał że Durin odradzał się w swych potomkach sześć razy. Wiemy że Durin III był królem Khazad-dumu gdy wykonano Pierścienie Władzy, i poprowadził swą armię przeciw Sauronowi w Wojnie Elfów i Saurona. Tak więc to Durin II musiał być królem kiedy Narvi i Kelebrimbor zbudowali zachodnią bramę. Królem w końcu Drugiej Ery mógł być Durin IV. Pomaszerował on z wojskiem Ostatniego Przymierza Elfów i Ludzi.
Khazad-dum kwitł nadal w Trzeciej Erze, chociaż Eldarowie chylili się ku upadkowi. Zachodnia brama mogła zostać ponownie otwarta, umożliwiając handel z Arnorem i, później, ludami z Dunlandu. Kiedy na dalekiej północy powstało królestwo Angmaru i Amroth z Lorien posłał armie przez góry na pomoc Dunedainom, możliwe że krasnoludy użyczyły pomocy Elfom, lub nawet pozwoliły wojownikom Amrotha przejść przez Khazad-dum.
Ale z czasem krasnoludy drążeniem tuneli obudziły Balroga. Musiał on próbować ich wypędzić, bo rok minął na walce. Dwóch krasnoludzkich króli z Linii Durina zginęło zanim miasto zostało opuszczone w 1981 Trzeciej Ery. Ile bitew stoczyły krasnoludy z Balrogiem, i być może innymi stworzeniami które znalazły w podziemnych głębinach? Durin VI zginął w 1980, a jego syna Naina zabito w następnym roku, Roku Ucieczki. Krasnoludy zniszczono lub wypędzono, a ich stara siedziba pozostała opuszczona, z wyjątkiem Balroga i innych stworzeń które Gandalf opisał jako "bezimiene rzeczy", których nie znał nawet Sauron, bo były "starsze niż on".
Balrog przejął kontrolę nad Khazad-dumem, ale w jakieś 500 czy 600 lat później Sauron posłął orków i trolle aby zasiedliły miasto, możliwie za przyzwoleniem Balroga. Od tego czasu Khazad-dum był twierdzą i przystanią orków, i znano go tylko pod jego dawną elficką nazwą Morii, "Czarnej Otchłani". Armię orków z Morii zniszczono w Bitwie w Nanduhirion w 2799, ale krasnoludom po siedmioletniej wojnie brakowało siły aby odbić miasto (a możliwe że nie zdołaliby nawet gdyby cała ich armia zaatakowała wpierw Morię).
Rozmnażąjących się orków zostawiono, i złe stworzenia z Morii powoli odzyskiwały swoją liczebność, ale możliwe że już nigdy nie doszły do tak wielkiej masy jaką krasnoludy napotkały w 2799. Wielu z orków z Gór Mglistych zginęło 142 lata później w Bitwie Pięciu armii, a gdy założono kolonię Balina w 2989 (jedyne 47 lat później) tylko niewielu orków pilnowało cytadeli. Musieli się wycofać do głębszych jaskiń, aż Balrog popchnął ich do zaatakowania krasnoludów, możliwie używając posiłków z innych twierdz orków.
Od 2994 do 3018 Khazad-dum pozostawał w spokoju, aż Gollum przybył doń by uciec szpiegom Saurona i Elfom z Mrocznej Puszczy i Lorien. Orkowie albo zostawili go samego, albo nie wiedzieli że tam jest. Ale wkrótce poruszyła ich Drużyna Pierścienia. Balrog musiał wyczuć Jedyny Pierścień kiedy trafił on do wschodnich sal, jeśli nie wcześniej. Orkowie ścigali Drużynę do Lorien, ale zostali zniszczeni lub wypędzeni, a Gandalf zdołał pokonać Balroga w pojedynku trwającym jedenaście dni. W ciągu tej bitwy zniszczona została część góry i samego Khazad-dumu.
Kiedyś w Czwartej Erze krasnoludy z Linii Durina powróciły do Khazad-dumu, może aby spędzić tam ostatnie ze swoich pokoleń. Durin VII był ostatnim królem tego imienia, i może ostatnim ze swojego dawnego i dumnego rodu.
Jednym z najbardziej zadziwiających ustępów we _Władcy Pierścieni_ następuje w rozdziale zatytułowanym "Przegląd wojsk Rohanu". Tolkien przedstawia jedną ze swoich licznych zagadek pozwalając czytelnikowi śledzić drogę Merry'ego przez Rohan w kierunku twierdzy Dunharrow (st,ang. Dun-harug, "wzgórze-świątynia"). Ta scena zawiera jeden z niewielu spojrzeń na Rohirrimów w ich stronach rodzinnych, a nie jako Jeźdźców na wojnie. Ale Tolkien używa obrazów aby przyciągnąć uwagę czytelnika od Rohirrimów i w kierunku tej wielkiej góry gdzie Theoden nakazał Eowynie zgromadzić oddziały Rohanu:
"Droga biegła teraz na wschód, prosto przez dolinę, która w tym miejscu była szeroka trochę więcej niż na pół mili. Równiny i łączki pokryte nierówną trawą, szare w zapadającej nocy, leżąły wkoło, lecz prosto po drugiej stronie doliny Merry zobaczył pomarszczoną ścianę, ostatni występ wielkich podnóży Starkhornu, rozciętą przez rzekę w dalekich wiekach."Uwaga Merry'ego odrywa krótko armia Jeźdźców, ale ponieważ nie może wiele zobaczyć w mroku zwraca swe oczy z powrotem na drogę przed sobą:
"(...) Gdy spozierał z boku na bok kompania króla dotarła pod wynurzający się z mgły klif po wschodniej stronie doliny; i tam nagle droga zaczynała się piąc pod górę, a Merry spoglądał w zadziwieniu. Znajdował się na drodze jakiej jeszcze nigdy nie widział, wielkim dziele rąk ludzkich w latach poza zasięgiem pieśni. Wiła się w górę, zwijając się jak wąz, drążąc przejście przez gładki zbocze skały. Stroma jak schody, zwijała się z tył i w przód wspinając się. Pod górę mogły wchodzić konie, i można było wciągać powoli wozy, ale żaden nieprzyjaciel nie przeszedłby tą drogą, chyba że spadłby z powietrza, jeśli chroniono by ją z góry. Na każdym zakręcie drogi znajdowały się wielkie stojące kamienie wyrzeźbione na podobieństwo ludzi, wielkich i o niezręcznych kończynach, kucających ze skrzyżowanymi nogami i krępymi rękoma złożonymi na grubych brzuchach. Niektórzy wraz z upływem lat stracili wszystkie szczegóły prócz ciemnych dziur oczach, które ciągle smutno spoglądały na przechodniów. Jeźdźcy ledwie na nich spoglądali. Zwali ich Pukelami i mało na nich baczyli; nie została w nich żadna straszna moc, ale Merry gapił się na nich z zadziwieniem i uczuciem prawie litości, gdy tak żałobnie wynurzali się w ciemności".Możemy pójść drogą której nie podjął Merry spoglądając na przemarsz Aragorna przez Dunharrow w _Podróży Szarej Kompanii_:"Po chwili spojrzał za siebie i odkrył że wspiął się już paręset stóp ponad dolinę, ale ciągle mógł daleko w dole mgliście zobaczyć wijącą się linię Jeźdźców przekraczających bród i ustawiająych się wzdłuż drogi aż do obozu przygotowanego la nich. Tylko król i jego straż wspinała się do zamku."
"W końcu królewska kompania dotarła na spadzistą krawędżź, a pnąca się droga przeszła w wąwóz między ścianami skały, wspinała się tak krótkim zboczem i wychodziła na szeroką wyżynę. Ludzie zwali ją Jodłową Polaną, wielkim zielonym górskim polem pełnym trawy i wrzosów, wysoko nad głęboko wyżłobionym korytem Hełmowego Potoku [Snowbourn w oryg. - uw. tłum.], w zagięciu wielkich gór za nią; Starkhornu na południu i na północy piłozębnej masy Irensagi, jeźdźcy spoglądający teraz pomiędzy nie, na wielką ponurą czarną ścianę Dwimorbergu, Nawiedzanej Góry wyrastającej w stromych stokach pokrytych mrocznymi sosnami. Dzieląc wyżynę na two ciągnęła się podwójna linia bezkształtnych stojących kamieni rozpływających się w mroku i znikających pod drzewami. Ci którzy ośmielili się pojść tą ścieżką szybko dotarliby do czarnego Dimholtu pod Dwimorbergiem. i grożnych słupów z kamienia, i ziewającego cienia zakazanych drzwi."
"Takie było ciemne Dunharrow, dzieło ludzi dawno zapomnianych. Zaginęło ich imię i żadna pieśń ni legenda nie pamiętała go. Dla jakiego celu zbudowali to miejsce, jako miasto czy tajemną świątynię, albo grobowiec królów, nikt nie umiał powiedzieć. Tutaj trudzili się w Czarnych Latach, zanim w ogóle jakiś statek dotarł do zachodnich wybrzeży, czy zbudowano Gondor Dunedainów; a teraz zniknęli, i tylko starzy Pukelowie zostali, ciągle siedząc na zakrętach drogi."
"Merry wpatrywał się w biegnące linie kamieni; były zmurszałe i czarne, niektóre się chyliły, niektóre padły, niektóre popękały lub złamały się; wyglądały jak rzędy starych i głodnych zębów. Dziwił się czym były, i miał nadzieję że król nie zamierza pójść za nimi naprzód w ciemność. Potem zobaczył że po obu stronach kamiennej drogi znajdowały się grupki namiotów i budek; ale nie stawiano ich bliżej drzew, i zdawały się raczej tłoczyć na brzegach klifu. Większa część była po prawej, gdzie Jodłowa Polana była szersza; a po lewej był mniejszy obóz, pośrodku którego stał wysoki namiot (...)"
"Mgła była ciągle szara gdy jechali, bo słońce jeszcze nie wspięło się nad czarne obrysy Nawiedzanej Góry przed nimi. Strach na nich padł, gdy tylko przejechali przed liniami starożytnych kamieni i tak dotarli do Dimholtu. Tam pod mrokeim czarnych drzew, których nawet Legolas nie mógł długo strzymać, znaleźli puste wgłębienie otwierające wnętrze góry, a po ich prawej stronie stał pojedynczy potężny kamień, jak grożny palec przeznaczenia."Dunharrow miało być podobno, według niektórych, budowlą Druedainów, opisanych w _Niedokończonych Opowieściach_, a według innych budowlą ludzi którzy wyparli Druedainów z Gór Białych, ludzi którzy później zamieszkiwali Enedwaith i Mihhiriath. Byli to Gwathuirrimowie, przodkowie Dunlendingów, Ludzi z Bree, i wielu mieszkańców Gondoru. Ale prawda leży prawdopodobniej w obszarach następowania mieszkańców i budowniczych." 'Krew mi ziębnie', powiedział Gimli, ale inni milczeli, i jego głos ucichł u zwilgotniałych igieł. Konie nie chciały przejść obok groźnego kamienia, aż jeźdźcy zsiedli z nich i przeprowadzili je. I tak zaszli w końcu daleko w dolinę; a stała tam gładka ściana skalna, a ścianie Czarne Drzwi rozwierały przed nimi się jak usta nocy. Znaki i figury wyryto nad ich szerokim łukiem, zbyt wyblakłe by je odczytać, a z Drzwi płynął strach jak szary wyziew".
Pukelów wyrzeźbili niewątpliwie wcześni Druedainowie, może nawet w Pierwszej Erze Słońca, chociaż wydaje się to nieprawdopodobne. Ponieważ statuy umieszczono na starannie zbudowanej drodze, musiało być tak że chroniły one drogę do twierdzy Druedainów. Taka ochrona byłaby potrzebna jeśli na północ od Ered Nimrais mieszkali potencjalni wrogowie. A mimo to Tolkien pisze że Dunharrow zbudowano "zanim w ogóle jakiś statek dotarł do zachodnich wybrzeży", odnosząc się (możliwie) do powrotu Dunedainów do Śródziemia, chociaż mogłoby się to również odnosić do wielkiej floty Valinoru.
Wiemy, że Duedainowie wrócili po raz pierwszy do Śródziemia w roku 600 Drugiej Ery, i że w czasach Aldariona Gwathuirrimowie spokrewnieni z rasą Dunlendingow mieszkali wzdłuż brzegów Gwathlo (byłby to dziewiąty wiek, mniej niż 300 lat po przybyciu Veantura do Lindonu). Możliwe więc że jakaś pojedyncza enklawa Druedainów przetrwała w Ered Nimrais po tym jak plemiona Dunlendinskie wyparły innych Druedainów z gór.
Ale Druedainowie z Dunharrow nie mogli na zawsze utrzymać się w swoim schroniniu. Musieli zginąć (zabici lub zagłodzeni na śmierć), lub w końcu uciec do swoich krewniaków albo na zachodzie (Druwaith Iaur na Przylądku Andrast), na północy (bagna wzdluż brzegów Enedwaith), lub na wschodzie (Las Druadan w Anorien). Są dowody na to że Gwathuirrimowie mieszkali w Dunharrow, a może byli członkami plemienia które później znano jako Umarłych. Stojące nieobryte kamienie, które widzą Merry i Aragorn, zdają się reprezentować mniej rozwinięte kamieniarstwo. A jednak wiemy z opowieści o wczesnych Druedainach że zawsze byli zręczni z kamieniem, tak więc prawdopodobnie to nie oni wykonali owe menhiropodobne pomniki. Umieścili je tam przypuszczalnie Gwathuirrimowie.
Z napisów nad Czarnymi Drzwiami również wynika że to ktoś inny niż Druedainowie maczał ręce w budowaniu Dunharrow. Możliwie plemię Gwathuirrimów posiadało sztukę pisma, wyryło więc coś nad drzwiami. A może to jakaś numenorejska ręka miała coś wspólnego z rycinami których Aragorn i jego towarzysze nie mogli już odczytać. Wydaje się to mniej prawdopodobne niż to że uczynili je Gwathuirrimowie, ale Theoden zdaje się opisywać człowieka pochodzenia numenorejskiego, gdy opowiada Merry'emu legendę Czarnych Drzwi:
"(...) Powiada się, że kiedy Eorlingas przybyli z północy w czasach potrzeby, Brego i jego syn Baldor wspięli się na Schody zamku i tak doszli przed drzwi. Na progu siedział starzec, wiekowy i spękany jak kamień. W istocie, wzięli go za kamień, bo nie poruszył się i nie wyrzekł słowa, aż nie spróbowali go wyminąć i wejść do środka. A potem wydobył z siebie głos, jakby z ziemi, i ku ich dziwowi rzekł w języku zachodu: droga jest zamknięta."Tak więc pozostaje nam wiele pytań i zagadek. Stare dziedzictwo Dunharrow zostało już pogrzebane w zapomnianych wojnach i ludach do czasu gdy Rohirrimowie osiedlili się w tym regione. Można się tylko ciekawić jakie wielkie tragedie działy się tam, i jakie dni chwały i radości Druedainowie, Gwahuirrimowie czy może inni przeżywali tam w dawnych wiekach.
Jeden z najbardziej impresywnych i majestatycznych ustępów we _Władcy Pierścieni_ następuje kiedy Drużyna Pierścienia spływa w dół Anduiną. Płyną po rzece już kilka dni i docierają w końcu do "kamiennych dolin pośród wysokich wrzosowisk" (jak Keleborn opisuje ten region). Droga prowadzi przez stopniowo wznoszące się klify, które skradają się ku brzegowi rzeki, prawie mocżac swoje podnóża w wodzie, jakby chciały współuczestniczyć w jej chwalebnej przygodzie i popędzić ją naprzód ku przeznaczeniu. Tolkien pisze:
"Jednak deszcz nie trwał długo. Powoli niebo nad nimi rozjaśniało się, i nagle chmury rozerwały się, a ich postrzępione brzegi pociągnęły na północ w górę Rzeki. Mgły i zamglenia zniknęły. Przed podróżnikami leżął szeroki wąwóz, z wielkimi kamiennymi ścianami których czepiało się, na półkach i w wąskich szczelinach, kilka przewalonych drzew. Kanał zwężał się i Rzeka przyspieszała. Pędzili już naprzód bez nadziei na pauzę czy obrót, cokolwiek miałoby ich spotkać dalej. Nad nimi rozciągał się szmat bladoniebieskiego nieba, wkoło nich czarna zacieniona Rzeka, a przed nimi czarne, zakrywające słońce wzgórza Emyn Muil, w których nie widać było ni szczeliny."Tyle dzieje się w tych dwu akapitach. Krajobraz zmienił się i stał się proroczy, prawie przerażający. Podróżnicy stoją na drodze praktycznie bez odwrotu. Wkroczyli do regionu gdzie kiedyś wielka moc działała swą ręką na ziemi, a moc Gondoru w pewnym momencie rozciągała się tak daleko na północ. Razem z podróżującymi prowadzi się nas w dół tej zadziwiającej ścieżki do celu który przestraszyłby nieuważnego obserwatora, ale który wita w domu Aragorna, Dziedzica Isildura:"Frodo spozierając w przód dojrzał w dali dwie wielkie zbliżające się skały; wyglądały jak wielkie szczyty lub słupy z kamienia. Wysokie, gładkie i złowróżbne stały po obu stronach strumienia. Między nimi ukazała się wąska szczelina, a Rzeka zniosła łodzie w jej kierunku".
" 'Oto Argonath, Słupy Królów!' zawołał Aragron, 'wkrótce je przebędziemy. Trzymajcie łodzie w rzędzie, i tak daleko od siebie jak możecie! Trzymajcie się środka strumienia!'"Tolkien zdaje się w subtelny sposób ujawniać nam coś z prawdziwego majestatu i władzy Aragorna. Jest on Strażnikiem i wojownikiem, ale również jest synem królów, nadchodzącym by zgłosić swe prawa do swojej własności, by bronić swojego krewniaczego ludu na południu przed armiami Saurona. Na samej granicy starego królestwa Gondoru Aragorn podejmuje władzę której Boromir, syn Rządzącego Namiestnika, nigdy nie usiłował wyrazić. Jest to faktyczny moment wkroczenia Aragorna do Gondoru jako kogoś więcej niż podróżnika i poszukiwacza przygód. Nie pozostawia wątpliwości co do tego co o sobie myśli, podczas gdy Frodo i hobbici są w najwyższym zdumieniu postrzegłszy po raz pierwszy moc i majestat Dunedainów w Śródziemiu:
"Gdy Froda znosiło ku nim, wielkie słupy rosły mu na spotkanie jak wieże. Zdawały się mu olbrzymami, ogromnymi szarymi figurami w milczeniu, ale grożącymi. Potem zobaczył że rzeczywiście nadano in kształt i formę; dawna sztuka i moc pracowała nad nimi, i ciągle przez zapomniane słońca i deszcze zachowali potężne podobieństwo w którym zostały wyrzeźbione. Na wielkich piedestałach osadzonych w głębokich wodach stało dwóch wielkich królów z kamienia; ciągle zamglonymi oczyma i skrzywionymi brwiami marszczyli się północy. Ich lewe ręce uniesiono z otwartą dłonią w geście ostrzeżenie; w ich prawych rękach były topory, na ich głowach były popękane hełmy i korony. Ciągle obleczeni byli w wielką moc i majestat, cisi strażnicy dawno zginionego królestwa. Trwoga i strach zdjęły Froda, i skulił się zamykając oczy i nie ośmielając się spojrzeć gdy łódź przepływała w pobliżu. Nawet Boromir skłonił głowę gdy łodzie podrygiwały na falach, wątłe i zmykające jak małe listki, pod trwającym cieniem zwiadowców Numenore. Tak wpadli w ciemną otchłań Bram."Być może Sam wyraża w tym momencie uczucia wszystkich hobbitów, i daje czytelnikowi chwilę na zatrzymanie się i zastanowienie jaka też powinna być jego własna reakcja. Wielkość i grożność Argonathu z ledwością oddaje słowo pisane, chociaż Tolkien miał coś więcej do powiedzenia o tych wielkich budowlach dawnych Gondorczyków w jednym ze swoich listów, napisanym w październiku 1958, do Rhony Beare:"Po obu stronach głądko rosły straszne klify na nieodgadnione wysokości. Daleko było mroczne niebo. Czarne wody ryczały echem, a nad nimi krzyczał wiatr. Frodo kucając na kolanach usłyszał jak Sam w przedzie mruczy i stęka: 'Co za miejsce! Co za okropne miejsce! Niech tylko wyjdę z tej łodzi, a nigdy już nie zamoczę palca w kałuży, a co dopiero w rzece!'"
"Numenorejczycy z Gondoru byli dumni, charakterystyczni i archaiczni, a sądzę że najlepiej odmalować ich w sposób (powiedzmy) egipski. Przypominali Egipcjan w wielu aspektach - miłości do i zdolności budowania czegoś gigantycznego i masywnego. I w swoim wielkim zainteresowaniu przodkami i grobami (...) myslę że korona Gondoru (płd. królestwa) była bardzo wysoka, podobna do tej egipskiej, a z przylegającymi skrzydłami, nie układającymi się prosto w tył lecz pod kątem."Egipcjanie w rzeczy samej również budowali takie wielkie, imponujące statuy. Posąg Ramzesa II w Karnak stoi do dzisiaj, a inna rzeźba, ogromne popiersie innego Ramzesa, wydobytu z Abu Simpel. Ogromny rozmiar tych dzieł zdaje się mieć wielki wpływ na Tolkiena (chociaż osobiście nigdy ich nie widział), który miał dostęp do licznych informacji o starożytnym Egipcie w Oksfordzie, jeśli tego zapragnął.
Tak jak Egipcjanie Numenorejczycy z Gondoru budowali
"inne cudne i potężne dzieła (...) w dniach swojej mocy, na Argonath, i w Aglarondzie, i na Erech; i w kręgu Angrenostu, który ludzie zwali Isengardem, zbudowali Wieżę Orthanku z niezłamliwego kamienia."Argonath nie zostały stworzone przez Isildura i Anariona, ale zbudowano je raczej za czasów Minalkara (regenta w latach 1240-1304), wkrótce po jego wojnie z Ludźmi Wschodu w 1248. Tolkien pisze że Minalkar "umocnił zachodni brzeg Anduiny aż do wpływu Mętnej Wody, i zakazał obcym spływania w dół rzeki poza Emyn Muil". Wydaje się to nieco surowe, ale owi "obcy" raczej nie byli ludźmi krwi edainickiej. Dowiadujemy się z _Peoples Of Middle-Earth_ że w dolinach Anduiny od dawna osiedlali się inni ludzie:
"Niejasna tradycja zachowana przez hobbitów ze Shire głosiła że mieszkali oni kiedyś w krajach nad brzegami Wielkiej Rzeki, ale dawno temu je opuścili, i przeprawili się przez lub wokół wielkich gór, gdy już nie czuli się pewnie w swoich domach z powodu rozmnożenia się Wielkich Ludzi i cienia strachu który padł na Puszczę. Odbija to w oczywisty sposób kłopoty Gondoru we wcześniejszej części Trzeciej Ery. Zwiększanie się liczby ludzi nie było normalnym przyrostem tych z którymi żyli w przyjaźni, lecz powolnym zwiększaniem się] najeźdźców ze Wschodu, dalej na południe wstrzymywanych przez Gondor, ale na północy poza granicami królestwa gnębiących starszych "atanickich" mieszkańców, i nawet miejscami okupującymi Puszczę i dochodzących przez nią do doliny Anduiny (...)"Pierwsi hobbici wkroczyli do Eriadoru około roku 1050, a już za następnych 200 lat Gondor musiał zmierzyć się z Ludźmi Wschodu, wypierając ich z powrotem do Rhun. Wniosek stąd że nawet Minalkar nie mógł kompletnie wykorzenić Ludzi Wschodu między Anduiną i Rhunaer. Wygląda na to że część musiała przeżyć w południowej Mrocznej Puszczy w pobliżu Dol Gulduru, który nie był na tyle mocny aby zagrażać Gondorowi, ale tak czy owak mógł chronić pewną liczbę Ludzi Wschodu, podróżujących w dół Rzeki. Umocnienia na zachodnim brzegu Anduiny mają więc sens, chociaż Tolkien z początku rozważał problemy z samymi Ludźmi z Północy, ciągle mieszkającymi w Dolinach Anduiny.
Ale z fortami umieszczonymi na południe od Anduiny Argonath nie mógł służyć jako przeszkoda dla podróżujących. Symbolizował raczej wielką potęgę, którą obcy z północy sprowokowaliby do gniewu, gdyby przeniknęli tak daleko na południe bez zaproszenia czy pozwolenia. Gdy forty na zachodnim brzegu były jeszcze obsadzone, okazja uzyskania takiego pozwolenia była łatwo dostępna.
Stąd też nie powinno dziwić że kiedy sam Aragorn przepływa między Argonath nie odczuwa strachu i trwogi którą wykazują inni. Chociaż moc dawnego Gondoru minęła, nie minęła jego pamięć, a ta moc była częścią jego dziedzictwa. Argonath również więc cześcią jego dziedzictwa, a on minął je "dumny i wyprostowany (...) jego kaptur (...) odrzucony w tył (...) rozedmany na wietrze, światło (...) w jego oczach; król wracający z wygnania do własnej ziemi."
Wiemy bardzo niewiele o tym wielkim moście, ale wydaje się że był całkiem spory, typowa "numenorejska" budowla Gondoru. Kiedy Isildur i Anarion założyli Królestwo Gondoru, zbudowali trzy miasta: Minas Anor, Minas Ithil i Osgilliath. Osgilliath było głównym miastem królestwa "i Numenorejczycy zbudowali tam wielki most, na którym znajdowały się wieże i domy z kamienia cudne w widoku, a wysokie statki przypływały z morza do przystani miasta".
Owych "wież i domów z kamienia" Tolkien nie opisuje, i rzadko je nazywa. Ale parę odniesień można znaleźć w tekstach. W _Niedokończonych Opowieściach_ Meneldil żegna Isildura i jego synów na wschodniej bramie Mostu. Doznaje się prawie wrażenia jakby w tym czasie całe miasto Osgilliath mieściło sięna owym moście, ale może nie?
Isildur i Anarion mieli swoje trony "ustawione bok w bok w Wielkiej Sali Osgilliath". Umiejscowienia i planu tej sali nie podano, ale mogła być ona częścią Domu Królów (patrz niżej), i być może jedną z głównych budowli na Moście.
Kamienną Wieżę zniszczono w Wojnie Rodowej, a wraz z nią naczelny palantir, który do przeniesienia wymagał więcej niż jednego człowieka, zaginął w szybkich i głębokich wodach Anduiny. Gandalf mówił o Kopule Gwiazd w Osgilliath, gdzie ów kamień spoczywał, i przypuszczalnie była to ta część wieży gdzie trzymano palantir, co zakłada że wieża była całkiem spora.
Gdy Isildur opuścił Gondor _Niedokończone Opowieści_ mówią że w Osgilliath można było dostać niewiele koni, ale nie wspomina się czy na samym moście istniały stajnie. Wydaje się jednak że jeśli stały tam wielkie wieże i domy, mieszkańcy mogli trzymać tam również swoje zwierzęta, takie jakie mieli ze sobą.
W dniach Tarannona Falastura jego żona, Beruthiel, mieszkała w Domu Królów w Osgilliath. Nie zaznaczono czy Dom stał na Moście, ale zawierał "ogrody (...) wypełnione udręczonymi rzeźbami pod cyprysami i jesionami". Byłoby zaiste interesującą rzeczą jeśliby Most w Osgilliath był tak wielki że mógł pomieścić pałac z ogrodami dość wielkimi aby rosły w nich drzewa.
Atak na Osgilliath z Minas Morgul w 2475 spowodował ostateczne zniszczenie wielkiego Mostu. Miasto już od dawna było tylko swoim cieniem. Wielu z jego mieszkańców zmarło w Wielkiej Zarazie z 1636, a w ślad po tym król Tarondor przeniósł siedzibę Królów do Minas Anor. Namiestnicy utrzymywali w Osgilliath garizony pilnujące mostu, ale po 2475 stało się mniej koniecznym bronienie miasta niż jego mostów i brodów.
Nie ma wątpliwości że Osgilliath doświadczył okresu rozwoju co najmniej we wczesnych wiekach istnienia Gondoru, a miasto, nawet jeśli początkowo ograniczało się do Mostu, musiało rozlać się na oba brzegi Anduiny. Rzeka była całkiem szeroka, może na milę, w miejscu założenia miasta, a Most musiał mieścić wiele domów i wież. Jego ludność liczyć się musiała na tysiące, a być może flotylle statków pływały pod nim aż do Kair Andros na północy. Ze wszystkich dzieł Numenorejczyków w Śródziemiu Most w Osgilliath musiał być największym.
Data ostatniej modyfikacji (Last modified): 1996.12.23.