Telekomunikacja Polska S.A. Lodz

J.R.R. Tolkien - Pierwsza Polska Strona Domowa


POLCON '97 oczami tolkienowca,

czyli pierwsze sieciowe calkowicie tolkienowskie sprawozdanie z owej zacnej imprezy, skrupulatnie pomijajace odchylenia starwarsowo-RPGistyczne oraz zaplute karly LARPizmu :-)


Czwartek, 11 wrzesnia

10.30 - melduje sie w Katowicach na dworcu. Chwile trwa ustalanie ktore wyjscie prowadzi w ktora strone, po czym nastepuje przemarsz ulicami owego starego grodu w strone budynku Politechniki Slaskiej, gdzie ma miec swoje miejsce wiekszosc imprez konwentowych.

11.00 - docieram do budynku PS, cierpliwie znosze stanie w kolejce i zapisuje sie jako oficjalny konwentowicz. Otrzymuje zolta reklamowke z nadrukiem wydawnictwa [cenzura], a w niej komplet materialow konwentowych: okolicznosciowy biuletyn, znaczek, plakietke z nazwiskiem, kartki na mieso (obiad), plakat (ladnie zwiazany) i koszulke (ladnie zapakowana). Dowiaduje sie ze jestem zakwaterowany w akademiku Uniwersytetu Slaskiego (jest jeszcze akademik Politechniki). Raznym (z poprawka na bagaz) krokiem ruszam w strone studenckiej sypialni.

12.30 - po dlugim bladzeniu po okolicznych osiedlach wreszcie jakas litosciwa dusza nakierowala mnie we wlasciwa strone (mapka z biuletynu okazala sie byc obliczona na zmylenie przeciwnika). Docieram do swojego pokoju (tylko drugie pietro :-) i dokonuje glosnego, acz blyskawicznego, pozbycia sie bagazy wierzchnich. Nastepnie przegladam biuletyn, uzupelniajac przy okazji braki dietetyczne. Biuletyn jest mily i ladnie wydany, chociaz kolorku (poza okladka) poskapiono; zawiera niemniej dokladny plan gry i omowienie poszczegolnych punktow. Bogatszy o wiedze na temat czekajacych mnie rozrywek ruszam na obiad.

13.00 - obiad okazuje sie totalna klapa. Ostatecznie nic jednak tak nie pomaga na apetyt jak spacer na swiezym powietrzu :), ruszam wiec na spacerek. Po spacerku powrot do akademika, szybkie poprawienie image i juz mozna ruszac na inauguracje programu.

16.00 - na scene (za stol) wychodzi Jacek Pniewski z wydawnictwa Zysk i S-ka. Przypada mu trudne zadanie obrony prestizu wydawnictwa przez napasciami rozwscieczonych tolkienistow z jednej, a fanow Diuny Franka Herberta z drugiej strony. Stara metoda ("co zlego to nie ja") udaje sie panu Pniewskiemu jakos zazegnac konflikt i skierowac temat na zapowiedzi wydawnicze (beda pozycje okolotolkienowskie, moze takze Listy - w calosci). Ogolnie wydawnictwo schodzi ze sceny z pelnymi kieszeniami i przekonaniem ze Polska to kraj naiwnych, ktorych tutaj wyjatkowo sieja.

17.00 - referat Ryszarda Chojnowskiego o istotach basniowych w swiecie Tolkiena; niestety z powodu malej konfuzji nizej podpisany trafil na prowadzona rownolegle przez PWC dyskusje o przyszlosci klubow.

18.00 - otwarcie i inne takie. Potem pokazuje sie Orson Scott Card i przykuwa uwage zahipnotyzowanej publicznosci, nie zwracajac najmniejszej uwagi na nizej podpisanego, ktory po kwadransie chylkiem wymyka sie z auli.

19.00 - Posttolkienistyka jako eksperyment filozoficzny, czyli referat Dobroslawa Kota i Michala Bardela o tym ciekawym, aczkowiek malo ortodoksyjnym, nurcie tolkienistyki. Audiencja dosc zywo przeciwstawila sie owej niechybnej herezji, panowie DK i MB bronili sie jednak dzielnie do czasu az padlo pytanie "a co stalo sie z rodzina krolewska [w Czwartej Erze]?", na ktore kontynuatorzy dziejow Srodziemia (obecnie juz w pelni zdemokratyzowanego) odpowiedziec jasno nie umieli.

20.00 - Na plan pierwszy wychodza tlumacze - czy raczej tlumaczki - Tolkiena, Agnieszka Sylwanowicz i Paulina Braiter-Ziemkiewicz, oraz Marek Gumkowski jako ich dobry wujek. Mowia duzo i ciekawie, odnosi sie jednak wrazenie lekkiego dystansu do widowni i niedomowione "a wy byscie tak nie potrafili". Sensacje wzbudza wiadomosc o nowym tlumaczeniu Hobbita autorstwa Pauliny (w ksiegarniach lada moment). Spotkanie konczy tradycyjne rozdzieranie szat nad tlumaczeniem JL, z Markiem Gumkowskim demonstrujacym grube arkusze poprawek do powyzszego ("nie chcial mnie sluchac...").

21.00 - projekcja Wladcy Pierscieni Bakshiego nie dochodzi do skutku z powodu tzw. zlosliwosci rzeczy martwych.

Po kolejnej godzinie bladzenia po betonowych dzunglach docieram wreszcie do akademika i zapadam w kamienny sen, zapominajac zostawic otwartych drzwi dla swojego wspollokatora; o tragicznosci tejze pomylki przekonuje sie jednak dopiero w


Piatek, 12 wrzesnia (moje imieniny :-)

9.00 - zlaz z wyrka i nerwowa walka z syndromem obcej przestrzeni. Niedlugo potem dowiaduje sie kogo tak niecnie potraktowalem ubieglego wieczoru; ni mniej ni wiecej tylko znanego z listy sf-f Humpla, do ktorego mam sie tak jak ambasador Timoru Wschodniego do ambasadora, powiedzmy, Polski :) w korpusie dyplomatycznym.

11.00 - upada fantastyka, za sprawa referatu PWC i Andrzeja Kowalskiego.

13.00 - tragedii kulinarnej akt drugi.

15.00 - Christopher Garbowski referuje o dialogicznosci Srodziemia. Oczywiscie temat referatu okazuje sie byc daleki od tytulu i przeradza sie w moralno-filozoficzno-humanistyczna pochwale okreslonych wartosci w swiecie Tolkiena. Christopherowi dzielnie sekunduje jedynie Tadeusz Olszanski; reszta widowni wyglada na znudzona.

16.00 - pan Olszanski, nestor polskich tolkienistow, omawia zbieznosci miedzy Wladca Pierscieni a Gobelinem Gabriela Kaya. Nizej podpisany, w temacie zorientowany polowicznie, slucha adekwatnie - jednym uchem. Na plus nalezy zapisac wyczerpujace przedstawienie tematu, na minus - iz mimo to referat nie dociagnal do przepisowej :) godziny.

17.00 - comeback Ryszarda Chojnowskiego, tym razem z referatem o grach na podstawie Tolkiena. Widownia dosc liczna i zroznicowana (jak mozna sie bylo spodziewac), jej poziom sredni. Szkoda ze prelegent znizyl sie do tego poziomu i o grach (zwlaszcza komputerowych) mowil tonem sugerujacym przeswiadczenie o banalnosci tego aspektu. Powazna wpadka bylo niewymienienie wsrod tytulow komputerowych War in Middle Earth, strategii z poczatkow lat dziewiecdziesiatych, o czym jednak skapliwa widownia nie zapomniala referujacemu napomknac.

18.00 - wieczor (chociaz slonce ledwo co zachodzilo (*)) poezji tolkienowskiej, w obsadzie: Tadeusz A. Olszanski, Malgorzata Pudlik oraz Michal Cholewa, syn (siostrzeniec? ziec?) PWC. Repertuar w miare poprawny, wykonanie dobre, chociaz mozna bylo sie upomniec o Elbereth a Glithoniel oraz o recytacje Namarie nie tylko w dwoch wersjach z tasmy. Ku zdziwieniu widowni, recital trwal trzy kwadranse miast zaznaczonych w programie dwoch godzin. Dobrze sie zreszta stalo ze sie zle stalo, bowiem dzieki temu nizej podpisany zdazyl na panel o H. G. Wellsie Marka Gumkowskiego (IHHO najlepszy z zaprezentowanych na POLCONIE).

(*) IMHO ta pora dnia nazywa sie zmierzchem, ale z oczywistych wzgledow nie umieszczono tego w tytule :-)

20.00 - spotkanie internautow, ktore obroslo w legende na tyle ze nie ma sensu go tutaj przywolywac :)


Sobota, 13 wrzesnia

11.00 - prezentacja nowego wydawnictwa sieciowego Fahrenheit; przede wszystkim duzo framek i polskie literki w CePie. Poza tym nie odbiega specjalnie od np. "Fantastyki".

13.00 - obiad jest nawet wyjatkowo smaczny, zgodnie zapewne ze schillerowska koncepcja tragedii: przed zadaniem ostatecznego ciosu nalezy widza (konsumenta) nieco podniesc na duchu.

15.00 - Andrzej Wicher stara sie udowodnic ze postmodernizm istnial juz wtedy gdy modernizmie ledwie bylo co slychac. Ogolnie referat jest metny - jak sam postmodernizm.

16.00 - spotkanie z redaktorami fanzinow tolkienowskich: Gwaihirzecia, Biuletynu Towarzystwa Hobbitycznego oraz Simbelmyne (dawny Galathilion + Dzwoneczek Elficki). To ostatnie pismo, prowadzone przez Tomasza Gubale, wypadlo najkorzystniej, ale tylko do momentu (Juz po spotkaniu) z ktorym okazalo sie ze TG, jeszcze jako redaktor dodatku do Galathilionu, zamiescil Tamze bez mojej wiedzy i zgody recenzje wydan WIL i Zyska. Poniewaz w przyszlosci Simbelmyne pojawic sie moze na sieci, cala sprawa pozostawila wiekszy niesmak niz to bylo konieczne.

17.00 - prezentacja wydawnictw okolotolkienowskich przez duet Sylwanowicz - Gumkowski; dla niektorych jedyna moze okazja zobaczenia oryginalnego np. atlasu K. W. Fonstad. Przy okazji zaprezentowano polskie tlumaczenie biografii Carpentera. Dlugie oblezenie stolika po zakonczeniu spotkania (kazdy chcial zobaczyc te cuda z bliska) przyczynilo sie opoznienia nastepnego punktu programu, czyli

18.15 - konkursu tolkienowskiego. Nizej podpisany smie twierdzic iz gdyby pierwsza runda byla finalem, a final pierwsza runda, nie musialby kreczowac w momencie rozpoczeciu konkursu :-) Tak czy owak, kibicowal Szymonowi Sokolowi, ktoremu do zwyciestwa zabraklo pol punktu :( - zgubila go nie do konca opanowana znajomosc slow sindarinskich (a takie mial ladne tradycje...); druga nagroda jednak, wspomniane wyzej polskie tlumaczenie biografii, okazala sie IMHO cenniejsza od pierwszej, ilustrowanego wydania Wladcy Pierscieni firmy Atlantis.

19.00-22.00 - maskarada, wreczenie nagrod im. J. Zajdla i wspominki prezesow GKFu z czasow dzialalnosci w podziemiu.

Na tym konczy sie dzien trzeci, i zarazem cykl imprez tolkienowskich; w niedziele juz wiele o Tolkienie nie slychac, choc w wystapieniu Ewy Pawelec, Marka Huberatha i Andrzeja Drzewinskiego o kiksach w literaturze sf-f (glownie) powraca jeszcze jak bumerang ow fajerwerk Gandalfa (nie)zrecznie opisany jako pociag ekspresowy... no i oczywiscie hobbickie zegary scienne.

Pora wracac do domu i codziennej rutyny...

GSN


J.R.R. Tolkien - Polska Strona Domowa


www.lodz.tpsa.pl

Data ostatniej modyfikacji (Last modified): 1997.11.15.